Kilka miesięcy przed wybuchem tzw. „afery madryckiej”, burmistrz Łęcznej został poproszony o przygotowanie wykazu podróży służbowych pracowników UM w latach 2011 – 2014. Zestawienie miało zawierać podstawowe dane, takie jak: data podróży, jej koszt, nazwiska osób uczestniczących, destynację oraz cel w jakim podróżowali urzędnicy.
Kosiarski odmówił wydania tej informacji. Czy czegoś się boi? A może ta informacja nie mogła wyjść na światło dzienne przed jesiennymi wyborami?
W oficjalnym uzasadnieniu odmowy czytamy, że żądane informacje mają charakter informacji przetworzonej. Co więcej, urząd miejski nie posiada takiego zestawienia, a jego wykonanie wymagałoby zaangażowanie dużej ilości sił, środków i czasu. Urzędnicy szacują, że przygotowanie zestawienia zajęłoby co najmniej kilka tygodni o ile nie miesięcy… Przyzwyczaiłem się, że nawet najmniejsza aktywność w tym urzędzie, sprawia nie lada problem. W innych urzędach naszego województwa informacje o wyjazdach służbowych są publikowane w BIP bez żadnego problemu.
Pełna treść odpowiedzi ratusza, poniżej:


Powyższa odpowiedź jest bardzo ciekawa w zderzeniu z faktem, że w 2013 roku takie zestawienie powstało. Obejmowało co prawda jeden kwartał 2013 roku ale DAŁO SIĘ! (LINK)
W najbliższych dniach prośba o przygotowanie wykazu zostanie ponowiona. W wypadku odmowy, sprawa zostanie skierowana do sądu, który nakaże przygotowanie takiego zestawienia.
Łęczna to syf i nepotyzm, nikt i nic tego nie zmieni. Tacy ludzie. Żadnych pozytywnych zmian.
Martwi mnie to, że człowiek, którego popiera mniej niż 100
,, obywateli” – radny decyduje o ,, mieście”. Rosjanie w 1864 roku mieli rację zamierzali zamienić to coś , co jutro będzie obchodziło 548 rocznicę powstania.Szkoda tego kasztelana Jana z Tęczyna , gość miał wizję.A te wsioki- radni niby ,,łęcnianie „nie znają podstawowych faktów związanych z historią tego miasta- chyba, że dyr. CK ich ,, pseudooświci”. Nie wierzę w zmiany w tym mieście, niestety oswajam się z tym.
Nie proście się urzędników.
Jest na to rada:
Pamiętacie jak radny powiatowy działał w Starostwie jeszcze za poprzedniej kadencji i jakiego miał wtedy „pomysła”?
– pisał zapytanie i jak nie uzyskał odpowiedzi – podał Starostwo do sądu.
Sąd w swojej decyzji oczywiście odpowiedzieć nakazał.
I tak się wtedy „chłopina” tym cieszył, bo będąc radnym coś mógł dla naszego powiatu osiągnąć?
Nawet w „necie”, czy na własnej „planszy” internetowej o takich rzeczach dużo wtedy się pisało..
Szczerze wątpię, że to są, czy były jego własne pomysły?
Tak, czy siak coś z tego dziś można by wykorzystać.
Nie chcę tu niczego sugerować, ale dobrze by było odwrócić karty.
-np. zadać pytanie burmistrzowi gdzie kto jeździł i za czym?
– brak odpowiedzi, to wtedy pismo do sądu, w końcu jest to też urząd i mieszkańcy powinni wiedzieć, kto i gdzie za nasze pieniądze jeździł?
A może to akurat temu urzędnikowi przypadnie przygotowanie takiego ponoć pracochłonnego wykazu?
Byłoby to zasadne i zarazem bardzo pożyteczne w tym urzędzie 🙁