Wygląda na to, że do grona czytelników bloga, oprócz urzędniczej masy możemy dodać jeszcze władze spółdzielni mieszkaniowej.
Mieszkańcy bloku przy ul. Wiklinowej 4 przecierali dzisiejszego poranka oczy ze zdumienia, widząc ekipę, która demontowała opisywaną kilka dni temu „rynnę”. Tych którzy myśleli, że będzie jak dawniej mogę uspokoić. Kilka godzin później klatka otrzymała rynnę z prawdziwego zdarzenia. Czy nie można tak było od razu? Z pewnością byłoby taniej 🙂
Da się? Da się! Nie zgadzajmy się na bylejakość, reagujmy! 🙂
Scotland Yard oświadcza, że nie zajmie się rzeczoną sprawą. Wymaga ona ingerencji burmistrza Teo, a jak wiadomo on jest zbyt zajęty udawaniem, że coś robi.
P.S. Serce me ściśneło, głos mi odjęło. Taki news, że aż szluz.
Kiedy zajmiecie się sprawą nie powieszonych jeszcze kwiatków na balkonach przy ulicy Wiosennej i Jaśminowej. Wiosna idzie a mieszakńcy sobie jaja robią+
Jakie miasto, takie newsy…
I trzeba było komuś palca w oko wsadzić?
A napisu to chyba też nie widzą, jak ładnie zdobi wejście.
Napis został zamalowany. Tylko, czy MY zwykli mieszkańcy musimy ponosić koszty tej radosnej twórczości niektórych młodych ludzi. Ja osobiście nie wyrażam zgody na demolowanie placów zabaw, malowanie na blokach i inne ekscesy, więc dlaczego z funduszu remontowego ma być to wszystko naprawiane. Tylko proszę nie pisać, że Straż Miejska czy Policji jest od pilnowania aby tego rodzaju zachowań nie było.
Jeśli Straż Miejska i Monitoring pracowałyby jak należy, to każdy wandal płaciłby za swoje dzieło.
Dodatkowo jest też kwestia ubezpieczenia nieruchomości. Budynek w którym mieszkam posiada takie ubezpieczenie i wszelkie kradzieże i dewastacje (których nie zaobserwuje kamera – np. windy, powierzchnie pod platformą parkingową) są opłacane przez ubezpieczyciela. Polisę dostarcza PZU.
Znając funkcjonowanie wszystkich ubezpieczycieli to przy takich kosztach od razu podnoszą stawkę za ubezpieczenie. Patrząc obiektywnie to tak, czy tak idzie to z kieszeni lokatora.