Od kilku wydań gazety regionalnej „Pojezierze” obserwuję nieudolne próby zaklinania łęczyńskiej rzeczywistości przez radnych wąsatej koalicji. Jak bardzo są nieudolne mogliście już przeczytać na łamach wąsatego bloga(LINK).
Ostatnia rubryka pt. „Okiem nieporadnego samorządowca” rozpoczyna się od krótkiej notki radnego Bogusława Górala o tym, że już za chwilę, już za momencik, rozpocznie się remont ulic na os. Bobrowniki.
Nie znajdziecie tam jednak informacji, że ten sam radny pod koniec 2012 roku zagłosował za przyjęciem Wieloletniej Prognozy Finansowej, z której zapisów „wyparowały” remonty ulic na Bobrownikach(LINK). Może warto staranniej dobierać radnych do takich „niusów”?
Dalej wypowiada się także radny Matczuk na temat ulg dot. opłat śmieciowych dla rodzin wielodzietnych. Oczywiście ani słowem nie wspomina, że zaledwie rok wcześniej, gdy podobny projekt proponowała opozycja, decyzją „prestiżowej przewodniczącej” nie doszło nawet do wprowadzenia go pod obrady(LINK).
Najwięcej miejsca poświęcono największemu! Artykuł o cenach wody i ścieków sygnuje w-ce burmistrz Dariusz Kowalski. „Ceny wody nie rosną już trzeci rok!” – Wygląda więc na to, że w obliczu tak „wspaniałej” wiadomości mamy „klaskać uszami”…
Pośród całej urzędowej paplaniny, w tym „niusie” nie znajdziecie ani słowa wyjaśnienia „Gdzie wsiąkło 2 zł z każdego metra sześciennego?”.
Mówiąc krótko, w łęczyńskiej stawce za wodę i ścieki (9,99 PLN) 2 złote stanowiła opłata związana z kredytem na modernizację oczyszczalni ścieków. Kredyt został już spłacony, a opłata nawet nie drgnęła, co „sprytnie” zauważył wspomniany wcześniej urzędnik.
Na koniec sposób na uniknięcie odpowiedzialności za kłamstwo, rodem z łęczyńskiego ratusza. Otóż opisywany przeze mnie, „tajemniczy” A. Drozd(LINK), zmienił imię. Teraz to W. Drozd. Sprytne? Raczej żałosne.
Jestem przekonany, że pod nazwiskiem Drozd kryje się skompromitowany burmistrzowski radny, który musiał już wcześniej przepraszać i prostować opisane przez siebie rewelacje. Wpadł więc na pomysł, by nie musieć więcej niczego prostować pod własnym nazwiskiem.
Do samego tekstu nie będę się odnosił – nie upadłem tak nisko.
Na koniec mam jednak coś, co być może w jakiś sposób koresponduje z treścią powyższego akapitu 😉
Po środku oceanu spotykają się trzy rekiny. Jeden z nich mówi: – Psiakrew, zżarłem jednego Francuza. Był taki wyperfumowany, że do tej pory czkam wodą kolońską. Drugi na to: – To jeszcze nic. Ja, zjadłem jakiegoś radnego z Łęcznej wraz z siatką butelek po wódce. Do tej pory butelki w brzuchu dzwonią tak mocno, że wszystkie ryby płoszę… A trzeci rekin mówi: – To jest wszystko nic, koledzy! Ja zżarłem tydzień temu jakiegoś urzędowego ważniaka, taki miał pusty łeb, że do tej pory nie mogę się zanurzyć…
A mnie się KURDE zdaje, że całym spiritus movens jest to radny na powiecie.
Jak się mylę niech mnie ktoś z błędu wyprowadzi, bym zmienił zdanie, ze to nie on.
A wracając do rekina – tego ostatniego, co najgorzej w tej opowieści wypadł.
Bartol nie wspomniał, ze jegomość tuż przed zjedzeniem miał na głowie rudą perukę, która rekinowi dała się we znaki i zatkała d..ę – odbyt.
Nie codziennie zdarza się, że na tym blogu kogoś robi się nam szkoda.
Ostatnio było zaginionego psa, dobrze by było, aby pupil się w końcu odnalazł.
– Bartol w tekstach krótko opisuje i nie wspomniał, że ten rekin peruki do dziś nie może przetrawić.
Różnie już zaczynam sobie myśleć – może przez to, że była ruda i dlatego kąsa w koło.
A tak już na poważnie, czy o tym samym rekinie myślicie co ja?
🙁
raczej tak nie będzie bo gołym okiem widać, że ktoś w pojezierzu boi się odpowiedzialności za słowo. Ludzie też to widza. Kilka razy radni koalicji musieli już swoje wypociny prostować. Teraz się boja wąsaci tchórze. Ale dalej kłamią. Boja się utraty stołków i dodatków do emerytury.
Klamstwo powtorzone milion razy staje sie prawda?
Czytałam te „wypociny” W. Drozda. Żenujący zlepek liter. Albo to jego wredny charakter, albo tylko pustkowie pod czaszkowe nakazało coś takiego napisać. Tak czy siak to dno i wodorosty. Aby do jesieni.