Nie milkną echa konkursu grantowego, w którym dzieci, wnuki i prawnuki pracowników PGRów otrzymywały laptopy(LINK). Mieszkańcy zarzucają pracownikom Włodarskiego niedostateczną promocję konkursu. Wskazują, że przez to, szansę na udział w projekcie mieli m.in. ludzie z otoczenia urzędu.
Pozwoliłem sobie więc zapytać ratusz, czy na liście obdarowanych znajdują się członkowie rodzin urzędników. Nie zgadniecie, jaka była odpowiedź.
Po tym jak Włodarski postanowił lansować się na wspólnych zdjęciach z obdarowanymi, na urzędników wylało się spore wiadro hejtu. Zdjęcia w pośpiechu usunięto, a następnie mieliśmy okazję obserwować nieudolne tłumaczenia, które polegały na wycieraniu sobie gęby dzieciakami. Jak można się było domyśleć, nie uspokoiło to mieszkańców, a pojawiające się komentarze w stylu „Leszka zna, kompa ma” to te lżejszego kalibru.
Głównym zarzutem była słaba promocja. Pisałem o niej w tym wpisie(LINK). Mieszkańcy twierdzą, że przez to wiele osób nie miało szansy na aplikowanie do programu. Pojawiły się nawet komentarze sugerujące, że słaba promocja mogła sprawić, że wśród wnioskodawców znajdą się ludzie z otoczenia urzędu. Oczywiście regulamin nie zabraniał im aplikacji.
Pozwoliłem więc sobie na wysłanie pytania do urzędu o treści: – „czy wśród wnioskodawców byli pracownicy urzędu miejskiego oraz jednostek pomocniczych. Jeśli tak, to ile wniosków zostało złożonych przez wspomnianych pracowników”
Nie pytałem zatem o nazwiska, a jedynie o fakt złożenia takich wniosków (tak czy nie) oraz ich ilość.
Na odpowiedź od niezwykle zapracowanych urzędników czekałem dwa tygodnie. Po czym przeczytałem że:
Rozumiecie, we wniosku nie było rubryki dotyczącej obecnego miejsca zatrudnienia i dlatego pracujący w ratuszu od kilku dekad Małek (podpisał się pod tą odpowiedzą) nie wiedział czy są pracownikami ratusza lub jednostek mu podległych. No tyyyle tysięcy ludzi tam przecież pracuje…
No nie wiem jak Wy ale ja musiałbym mieć na nazwisko Kuczyński żeby w taką historię uwierzyć.
Zatem na postawione pytanie musicie sobie odpowiedzieć samodzielnie, ja nie wiem, choć się domyślam. 🙂
Apropos Małka, to jeszcze w ubiegłym tygodniu próbował się on bronić, że urząd miejski zrobił więcej niż powinien dla promocji programu, bo… zrobił plakat, który pojawił się na ratuszowym facebooku, a podobno nawet rozwieszono go na tablicach informacyjnych w okolicznych miejscowościach. Oto ten plakat:
Jak sami widzicie, brakuje tam (pewnie mało istotnej) informacji, do kiedy można składać wnioski, a przypominam, że było na to tylko kilka dni. I pomyśleć, że wystarczyłoby na czerwono dać napis w stylu „na złożenie wniosku masz tylko 5 dni!” lub „na wnioski czekamy tylko do XX”.
No cóż, pozostało mi tylko pogratulować obdarowanym, a urzędnikom życzyć… nie, tu już raczej nic nie pomoże 🙂
PS. Mimo poruszenia mieszkańców, w łęczyńskich pseudo-mediach nie przeczytacie ani słowa na ten temat. Bo niby kto ma to nagłośnić? Pracownik urzędu miejskiego, czy może pracownik lokalnej gazety, któremu Włodarski wydzierżawił 2ha nieruchomość w Łęcznej. Sami widzicie, NIE DA SIĘ! 🙂
Nie rozumiem, co to jest w ogóle za kryterium? Dzieci, wnuki i prawnuki pracowników PGR. W czym oni lepsi od innych? Kto sprawdza, że jest pokrewieństwo w linii prostej, jak to sprawdza, gdzie RODO? Niech sobie sami kupią laptopy.
panie urzędniku, po co ta próba odwracania kota ogonem. Daliście ciała na całej linii i ten hejt na was jest słuszny.
Zapomniałeś o tym jak spie###lił projekt na fotowoltaike.
W tym urzędzie nic dobrze nie potrafią zrobić. Rewitalizacja, zakątek relaksu, ulice. Nawet zwykły plakat to dla nich za dużo.
może lepiej jakby się urzędnicy nie odzywali, bo co odpowiedź to większa kompromitacja.