Obserwując od kilku miesięcy, to co dzieje się w sprawie „prywatnego castingu„, można odnieść wrażenie, że tylko dobry gospodarz wie, o co tu tak naprawdę chodzi. Postanowiłem dzisiaj udostępnić Wam dwa nagrania dotyczące tajemniczego ogłoszenia na stronie urzędu miasta. Możecie je porównać.
Najwidoczniej po nieciekawej marcowej sesji (kiedy burmistrz miał niewiele do powiedzenia na temat ogłoszenia) udał się po poradę prawną do specjalisty. O ile w marcu szukał bliżej nieokreślonego fachowca na szerokim rynku, to na ostatniej sesji mowa jest jedynie o możliwości „podkupienia” pracownika innej instytucji. Burmistrz wskazuje nawet podstawę prawną (art. 22 Ustawy o pracownikach samorządowych). Ciekawe czy go przeczytał, ponieważ ani słowem nie wspomniano tam o tworze jaki został zamieszczony na urzędowej stronie.
Zastanawia również fakt, że skoro chciał „podkupić” konkretnego pracownika, nie zaproponował mu tego wprost. Liczył, że ów wybraniec, wypatrzy to ogłoszenie i z wywieszonym językiem przybiegnie na casting do urzędu? Coś mi się tu nie klei.
Może pytanie radnych w tym wypadku nie powinno brzmieć, w jakim trybie rekrutował burmistrz, tylko kogo z imienia i nazwiska chciał zatrudnić… Najwidoczniej rozgłos nadany całej sprawie wystraszył niedoszłego pracownika urzędu, a radni koalicji w moim odczuciu „ukręcili łeb” sprawie. Parafrazując znane powiedzenie „urzędnik to nie zawód, to stan umysłu”.
Doskonałego odbioru 😉