Opadł już kurz po wydarzeniach sprzed 2 tygodni, a więc warto napisać kilka słów o tym co stało się na Walnym Zgromadzeniu Członków SM Batory, szczególnie że przez ten czas otrzymałem od Was wiele pytań w tym zakresie.
Było to zwyczajne (coroczne) walne zgromadzenie mające na celu przyjęcie sprawozdań z działalności władz spółdzielni i udzielenie absolutorium dla zarządu. Zamiast tego zebranie przerodziło w swego rodzaju wiec wyborczy, w którym oprócz członków spółdzielni uczestniczyło około 50 pełnomocników. Wśród tych pełnomocników byli np. Grzegorz Kuczyński i Kamil Kulig, mający ze spółdzielnią tyle wspólnego, co Włodarski z zarządzaniem miastem. Przypadek?
Przeciwnikom zarządu liderowała Elżbieta Jaworska (była przewodnicząca rady nadzorczej) w otoczeniu Renaty Wasilewicz-Deski i Stanisława Szostakiewicza, a więc poprzednia ekipa rządząca spółdzielnią w pełnej krasie. Wraz z biegiem zebrania atmosfera robiła się coraz bardziej nerwowa, a zwolenników Jaworskiej nie obchodziły argumenty, liczyło się tylko odwołanie zarządu. Przeciwników zarządu wspierało także dwoje pracowników spółdzielni. Jednak szczególną aktywność wykazał Kamil Olech (który chyba nie myślał, że pozostanie anonimowy). Pomimo tego, że był wtedy w pracy i wypełniał obowiązki służbowe w postaci obsługi zebrania (liczył głosy i przekazywał mikrofon członkom SM, którzy chcieli zabrać głos) to brał aktywny udział w zebraniu (jako członek SM) jako zagorzały przeciwnik swojego pracodawcy. Najpierw przekazał Elżbiecie Jaworskiej mikrofon, którego ta nie oddała do końca zebrania, krzycząc i destabilizując prowadzenie zebrania. Po czym w wyraźnej euforii, już po nieudzieleniu zarządowi absolutorium złożył wniosek o odwołanie zarządu i to w trybie natychmiastowym. Finalnie spełnił swoje marzenie, ale czy zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojego czynu?
Otóż Pan Kamil Olech swoim wnioskiem zdestabilizował spółdzielnię na kilkanaście dni. Zarząd został odwołany w dniu zebrania (pozostała w nim tylko Pani Marzena Banach), a spółdzielnia pozostała bez kierownictwa. Przez ponad tydzień nie było osoby odpowiedzialnej za podpisywanie dokumentów. Wiele spraw zostało zatrzymanych i jeszcze więcej nigdy nie zostanie już dokończonych. Czy ten młody człowiek zdawał sobie sprawę z tego co robi? Chciał zostać sławny i to mu się udało. Ale czy zdawał sobie sprawę, że mieszkańcy zobaczyli w nim też nielojalnego wobec pracodawcy pracownika? Czy jako pracodawcy zdecydowalibyście się na zatrudnienie człowieka, który zachował się w ten sposób wobec swojego pracodawcy? Pozostawiam to bez odpowiedzi, choć odpowiedź wydaje się oczywista dla każdego. Sam sobie wystawił najlepsze referencje.
Pytaliście też skąd się wzięło tylu niezadowolonych. To bardzo proste. Polityka! Nie liczyło się dobro spółdzielni i działania, które jako zarząd wykonaliśmy z Dominiką Wójcik na rzecz SM Batory. Liczyło się wyrzucenie Fijałkowskiego. Ludzie związani z Leszkiem Włodarskim + poprzednia ekipa zarządzająca spółdzielnią z Jaworską i Wasilewicz-Deską na czele połączyli siły i zmobilizowali się na tyle, że udało im się odwołać zarząd. Odwołać nie ze względów merytorycznych, ponieważ przedstawiłem bilans otwarcia poparty dokumentami, z których jasno wynikało w jakim stanie poprzednia prezes zostawiła spółdzielnię i przedstawiłem to co udało nam się dokonać w ciągu zaledwie 10 miesięcy, ale ze względów typowo politycznych. Jak napisał jeden z członków rady nadzorczej – Fijałkowski został odwołany za to, że jest Fijałkowskim. To zdanie chyba pasuje do tych wydarzeń najlepiej. Niestety zadowoleni z działań zarządu członkowie spółdzielni w dużej większości pozostali w domach, nie czując potrzeby uczestniczenia w zebraniu i zapewne nie będąc świadomym tego co może się na tym zebraniu wydarzyć, a niezadowoleni mieli jasno kreślony cel i na zebranie przybyli.
Jakie będą konsekwencje zmiany zarządu po 10 miesiącach funkcjonowania? Otóż jestem pewien, że plan remontów przewidziany na ten rok nie zostanie zrealizowany, bo zanim wyłoniony zostanie kolejny zarząd i zanim rozpatrzy się w całej sytuacji to będzie zima. Nie zostaną wyremontowane balkony, umyta elewacja, nie zostanie zrobiony chodnik, odnowiony parking, ułożone płytki na klatkach schodowych, nie będzie nowego placu zabaw, boiska, nowych elementów zabawowych, nie zostaną zmodernizowane węzły cieplne w kilku blokach, co przełożyłoby się na obniżkę cen za CO i podgrzew wody. Po prostu do jesieni nie będzie w spółdzielni osób władnych, by o tym zadecydować, przeprowadzić odpowiednich postępowań przetargowych czy nadać sprawom odpowiedniego biegu, ponieważ wieloma z tych spraw zajmowaliśmy się z Dominiką Wójcik osobiście. Obecnie pełniącym obowiązki prezesa został Tomasz Pastuszak, oddelegowany w tym celu z rady nadzorczej. Będzie pełnił tą funkcję do czasu wyłonienia kolejnego prezesa w drodze konkursu. A co z pozostałymi członkami zarządu? Czy ktoś z pracowników zdecyduje się na pełnienie tej funkcji za dodatek funkcyjny w postaci 600 zł brutto mając na uwadze, że w czerwcu 2025 r. ich też może czekać odwołanie na walnym w takiej atmosferze? A może do władzy w SM wrócą Panie Jaworska i Wasilewicz-Deska? A może będzie to jakiś poplecznik Włodarskiego? Okaże się zapewne za miesiąc, może dwa.
To zebranie powinno być nauczką i przestrogą dla mieszkańców, że warto chodzić na takie zebrania, korzystać ze swoich praw członka spółdzielni i decydować o jej przyszłości. Chyba, że chcecie żeby za was decydowali pełnomocnicy w postaci Kuczyńskiego czy Kuliga, którzy z SM Batory nie mają nic wspólnego oprócz pisania tekstów na temat spółdzielni lub grupka emerytów związana poprzednią władzą spółdzielni.
Jedno jest pewne – lokatorów już za chwilę czekają podwyżki stawek opłat za śmieci, gaz, prąd, wodę, ciepło, eksploatację. Nam udało się czynszów nie podwyższać. Oczywiście ocenę naszych działań pozostawiam członkom Spółdzielni. W następnym wpisie przedstawię też bilans zamknięcia, żeby podsumować co udało nam się dokonać w czasie tych 10 miesięcy.
Dziękuję też wielu mieszkańcom/członkom spółdzielni za dziesiątki rozmów i ciepłych słów. Dziękuję pracownikom SM za współpracę i wsparcie i to, że większość z nich chciało realizować nasz pomysł na rozwój spółdzielni. Mimo wszystko te 10 miesięcy to nie był stracony czas, to był dobry czas! A ja z życia i funkcjonowania spółdzielni na pewno nie znikam 😀
Parę miesięcy był tylko prezesem, wymienił meble, wziął dofinansowania, malował klatki schodowe. Przewietrzył spółdzielnie, bo wchodząc tam starą babą, zgnilizną i latami 90 tymi było czuć. Miał plany na unowocześnienie spółdzielni, ale ekipa starych ludzi na razie jeszcze wygrywa.
A widać młodym mieszkańcom to dziś nie przeszkadza.
To grzecznie czekajcie na kwity z podwyżkami czynszów.