„Konkurs był uczciwy, bo wygrała go osoba, która MIAŁA wygrać” – to jeden z komentarzy, który pojawił się tuż po ogłoszeniu wyników naboru na stanowisko podinspektora ds. komunikacji w Starostwie Powiatowym w Łęcznej.
Może przy okazji następnego konkursu, starosta powinien zrezygnować z formalności i zapytać internautów. Ci kolejny raz pokazali, że decyzje powiatowego włodarza są mocno przewidywalne 🙂
Mimo, że do konkursu stanęło mnóstwo osób (25 osób przeszło pierwszy, formalny etap naboru) to starosta zdecydował się na wybór osoby, która już pracowała w starostwie (tylko na innym stanowisku). Konkursowy etat objęła p. Monika Mazurkiewicz.(LINK) Zaskoczeni? Ja też nie 🙂
Zastanawiam się jedynie, jaki jest sens ogłaszania takiego konkursu, skoro na 6 dni przed jego rozstrzygnięciem znane są wyniki… W mojej opinii po każdym takim rozstrzygnięciu, starosta powinien zwracać koszty takiego naboru każdej osobie, która na aplikowanie poświęciła swój czas i pieniądze.
Ktoś mógłby zapytać, po co startować w takich konkursach? Odpowiem krótko. Osoby które organizują ustawione konkursy/przetargi etc. właśnie na to liczą. To znacznie uprościłoby całą sytuację. Nie można oczywiście na to pozwolić.
Ze swojej strony mogę zagwarantować nagłaśnianie każdego naboru czy przetargu. Samorządowcy muszą pamiętać, że nie prowadzą prywatnych firm tylko zarządzają środkami publicznymi, a ich obowiązkiem jest służba obywatelom.
PS. Użytkownika lusesita89 proszę o podesłanie danych kontaktowych. Zgodnie z obietnicą, wąsata koszulka jest Twoja! Noś z dumą! 🙂
A coś wiadomo na temat pozostałych kandydatów???
czy był ktoś kto miał większe doświadczenie i kompetencje od tej Pani?
Szanowna internetowa komisjo rekrutacyjna jeśli maja Państwo zastrzeżenia do przeprowadzonego postępowania to chyba jest inny sposób niż hejtowanie dziewczyny.
Jak bedzie nowy burmistrz to do urzędu na pewno będą przyjmowani ludzie z przypadku, z ulicy (bo oczywiście wszyscy maja większe kompetencje od tych wybieranych obecnie).
Ale wpis nie odwołuje sie do kompetencji kogokolwiek. Mowa jest jedynie o tym, że 24 osoby straciły czas i pieniądze.
Zaraz zaraz.
Wszyscy chcieli by być urzędnikami a robić nie ma komu.
Wiec szanowni czytający mam dla was wiadomość.
Od kilku dni na drzwiach „Łukowskiego” sklepu w pobliżu małego Tesco widnieje ogłoszenie „Przyjmiemy do pracy na sprzedawcę na stoisko mięsne – wiadomość w sklepie”
Pomyślałem nie jest to może papierkowa urzędnicza robota, ale zawsze jest się czystym i w białym fartuszku.
Od czasu do czasu można coś przekąsić, popróbować mięsnych nowości – o kiszce pasztetowej nie wspomnę 😉
Myślę, że poważnym osobom szukającym zatrudnienia warto o to popytać.
Praca zawsze na miejscu, bez wydatków na bilety.
Podobno ta pani pracowała w zastępstwie w Wydziale Komunikacji przez jakiś czas. To chyba całkiem logiczne, że wygrała osoba, która miała trochę praktyki. Nie znam jej, ale sądzę, że jeśli wygrała bez tzw. pleców to w tym momencie jest jej najzwyczajniej w świecie przykro.
Wiadomo od dawna, że największe szanse na objęcie wolnego stanowiska mają byli stażyści.
Przykro to jest osobom, które zmarnowały swój czas przystępując do takiego konkursu, ucząc się i wierząc, że może tym razem się uda. Myślisz, że to fajne uczucie, jak wierzysz że masz szansę, a cały internet wie z góry kto wygra? Zapewniam Cię, że określenie robienie w h..a to za mało żeby określić ten stan rzeczy.
Urzad to instytuja panstwowa. Jesli poszukuja pracownika to maja obowiazek umescic ogloszenie na ich stronie internetowej lub w inmym miejscu.To jest dla mnie normalne i nie mam do tego zastrzezen. Problem maja z pozyskaniem odpowiedniej osoby na dane stanowisko i maja z tym powazny problem. Jakie jest wasze zdanie: jakie powinny byc zasady rekrutacji i ile powinno byc zaproszonych osob na pierwszy etap konkursu?
P.S. Nie przyjmuje krytyki
czy to ta co zdjecie profilowe ma na fejsie zza biurka ?
Po to był publiczny żeby pokazać że wszystko jest ok i każdy mógł wziąć udział. A że nie było lepszych kandydatów wygrał ten który wygrać miał. I proste a Łęczna się śmieje.
Ale wszystko było by ok i z konkursem wewnętrznym. Przecież nie od dzisiaj wiadomo ze w każdej jednostce zatrudniającej czy to urząd czy fabryka najpierw korzysta się z zasobów własnych. A dopiero jak ich jest nie wystarczająca ilość to sięgamy po zewnętrzne. Dlatego moje pytanie po co ta farsa?
Jeżeli wiadomo było że osobą pożądaną na to stanowisko jest osoba ze starostwa to po co był konkurs publiczny lepiej było zrobić konkurs wewnętrzny i tyle. Myślę że myślenie naszych urzędników boli.
Powinni w ogóle zrobić coś z budynkiem starostwa, bo cholernie brzydki i paskudny nawet jak na co czwarty budynek w tym mieście