Panowie Włodarski z Kosiarskim mogą sobie dzisiaj przybić piątkę. Nie wiem czy o taki efekt im chodziło ale taki scenariusz zapowiadałem już kilka lat temu. CKE podała wyniki tegorocznych matur w poszczególnych 20 powiatach woj. lubelskiego. Najgorzej egzamin poszedł w powiecie łęczyńskim. Co drugi maturzysta nie zdał egzaminu.
To jeszcze nie koniec „ciekawych” informacji. Lepszą zdawalność niż w szkołach łęczyńskich, ma dzisiaj liceum i technikum w Milejowie. I to o kilkanaście procent! Zaskoczeni? W zestawieniu wygląda to tak:
Technikum w ZS nr 2 im. S. Bolivara w Milejowie – zdawalność: 77%
Liceum w ZS nr 2 im. S. Bolivara w Milejowie – zdawalność: 71%
Technikum w ZSG w Łęcznej – zdawalność: 44%
Technikum w ZSR w Kijanach – zdawalność: 40%
Technikum w ZS im. K. K. Jagiellończyka w Łęcznej – zdawalność 61%
Liceum w ZS im. K. K. Jagiellończyka w Łęcznej – zdawalność: 62%
Poniżej informacja o zdawalności matur w poszczególnych powiatach województwa lubelskiego:
Co ciekawe, w łęczyńskich szkołach do matury przystąpiło jedynie 92 uczniów. Pewnie zapytacie, co z pozostałymi? Pojawiają się głosy, że do egzaminu maturalnego nie wszyscy uczniowie są dopuszczani. Dzieje się tak tylko po to, by nie psuć i tak już fatalnych statystyk. W komentarzach dajcie znać czy rzeczywiście tak jest.
Co jest nie tak z tą Łęczną? Nic nowego. Tak się kończy mieszanie w oświacie. Podczas gdy w innych miastach naszego województwa, nauczyciele i dyrekcje szkół zajmują się kształceniem młodzieży i przygotowywaniem kolejnych naborów (czyli tym za co biorą pieniądze), w Łęcznej muszą walczyć o przetrwanie. Likwidowanie kolejnych szkół w naszym mieście stało się już niemal tradycją. Jeszcze kilka lat temu robił to wyłącznie Kosiarski, później jak już wszyscy wiemy do „chóru” dołączył Leszek Włodarski(LINK), a następnie znaleźli się (również ze wspólnej sprawy Kosiarskiego) naśladowcy w starostwie(LINK).
Władza każdego roku próbuje manipulować faktami i przyczyny słabych naborów upatruje w niżu demograficznym. To oczywiście bzdura! Młodzież od kilku lat znacznie częściej wybiera Lublin, jako miasto gdzie szkoły mają ugruntowaną i stabilną pozycję. Tam nie trzeba się zastanawiać czy skończy się szkołę w tym samym miejscu w którym się ją rozpoczynało. W okolicznych powiatach liczba osób zdających maturę jest o dwa lub trzy razy większa niż w Łęcznej. Takie są fakty!
Jak sądzicie, czy będą chętni, którzy zaryzykują naukę i przygotowanie do matury w łęczyńskich szkołach? A może właśnie o to chodziło, żeby powoli, „samoistnie” wygasić „kosztowną” oświatę w Łęcznej?
Statystyki statystykami a w rzeczywistości jest tak że słabi uczniowie zostali w Łęcznej. Lepsi wybrali się do ościennych Gmin lub Lublina. Ciekaw jestem poznawalności matur pod względem miejsca zamieszkania. To co napisał Ferdynand to bzdura
Wpis Ferdynanda zawiera wiele prawdy.
Niemniej jednak, nauczyciele zasługują na podwyżki, w końcu za takie beznadziejne stawki w takim zawodzie, który nie jest typowy (bo po prostu nie da się pracować stricte 8 godzin przez 5 dni w tygodniu) będą dostawać się tam tylko miernoty. Trzeba zadbać o godne pensje nauczycieli jak i na jakość nauczania, a to wszystko leży i kwiczy w tym pisogrodzie, bo po prostu nikt nie uważa, że to jest potrzebne. A potem się płacze, że Polska spada w międzynarodowych rankingach.
Brawo Ferdynand. Masz rację. Taka jast prawda. To rodzic jest odpowiedzialny za całokrztałt w wychowaniu swojego dziecka.
I tu mamy problem….. nie z dziećmi tylko z „rodzicami” a znam ten problem z autopsji.
ps. Towarzystwo Wzajemnej Adoracji skupia się tylko na suchych danych statystycznych a leczy się nie skutek lecz przyczynę.
Pozdrawiam nauczycieli.
Nie no nie ma co patrzeć na statystyki. Jest dobrze. Teraz tylko wakacje i może strajk o kolejne podwyżki.
W naszym powiecie prawdopodobnie odbywa się to tak:
Rodzic- czyli w większości tzw. „Ryl” nie ma czasu zająć się rodziną, żoną, córką, czy kochanym synem 😉
Płaci im za wychowanie, żonie na utrzymanie wyglądu w skromności, fryzjer, „Pazury”, ubiór, dlatego przedpołudnie spędza się w miejscowych ciuchlandach, czy uczestniczy w spotkaniach sąsiedzkich na piciu kawy, czy „plotach”. Dzieci,córka, czy syn idzie niby do szkoły, ale sam nie wie po co?, chyba tylko z przyzwyczajenia, przywitać się z rówieśnikami, koleżeństwem, pochwalić się najnowszym modelem smartfona, że już owy posiada – tata kupił.
Obiad na szybko po barach, lub zmotoryzowani kelnerzy przywiozą w styropianowym pojemniku do domu.
Wieczór brak zajęcia, bo co tu w Łęcznej jest?. Zostaje komputer, ewentualnie spotkanie w przyblokowym gronie. Połamać ławkę, wykrzywić przyklatkowy kosz na śmieci.
Wracając do matur, czy rodzic obecnie interesuje się dzieckiem – wątpię?
Wie, że jego dzieciak 😉 nie ukończywszy łęczyńskiej szkoły, czy nie zdając matury pójdzie w ślady TATY, który przekaże pałeczkę dalej.
Pozdrawiam nauczycieli, sam nigdy nie mógłbym nim być – pracować z młodzieżą, bo czasy się zmieniły a na wolności jest dziś pięknie. 😉
Dokładnie. W jakim celu statystyczny łęczyński 19-o latek ma zdawać maturę? A nawet jeżeli to robi, to dlaczego ma się do tego przykładać? Przecież na AGH idzie ułamek łęczynian, pod ziemią bez matury zarobisz 2x więcej niż z maturą w innych ambitniejszych zawodach. Technikum w Milejowie 77% a w Łęcznej 40%. Nie ma tutaj co porównywać, to są zupełnie inne cele życiowe.
Odwróćmy tabele, Łęczna na czele. Jaki wstyd. Nawet Milejow wypada lepiej od Łęcznej. Do czego to doszło.
z tego co wiem jest tak, że uczniów, którzy są słabi stawia się pod ścianą, daje się propozycje : jeśli zrezygnuje z podejścia do matury to ukończy szkole, jeśli nie to nie ukończy. Po co jeszcze zaniżac statystyki? Kiedyś każdy jeden nauczyciel motywował uczniow do nauki, do pochodzenia do matury, tych słabszych „ciągnął za uszy” ile się dało. Dziś niestety się zniechęca, no chyba, że uczeń to syn albo córka kogoś ważnego, ale Ci to raczej uczą się w Lublinie
Ale przecież łęczyńscy nauczyciele się tym nie przejmują. Są dyplomowani lub mianowani. Im to lotto. Dostaną podwyżki. Co tam zdawalność. Jest dobrze, kasa wpłynie. Nikt nikogo nie ruszy.
Jak nic podwyżki się należą. U prywaciarza żeby dostać podwyżkę to najpierw trzeba się wykazać. Nauczyciel zanim się wykaże chce kasy. W innym przypadku oleje swoje obowiązki. No żenada. Tolerowanie takiego sposobu strajku jest karygodne. W takiej sytuacji nauczyciele mogą sobie w każdej chwili krzyknąć jeszcze więcej. 5tys? 10tys? I co im kto zrobi? Mam pewien pomysł. Żeby nauczyciel nie musiał znosić pracu do domu, proponuję całoroczny, 8 godzinny tryb pracy. Ewentualne dodatki, za nadliczbowe i ponad programowe obowiązki.